Zaplanowałam sobie pieczenie pierniczków na niedzielę. Wszystko ok, poza tym, że to trochę za wcześnie jednak. Pierniczki bowiem zostały pochłonięte prawie w całości. Zdażyłam kilka odłożyć w pojemnik metalowy.
Ale zacznę od początku.
Od trzech lat niezawodny przepis biorę z Trochę Innej Cukierni . W tym roku także się sprawdził.
To pierniczki przeznaczone na choinkę - jeszcze bez lukru i posypek
Zuzka, która dzielnie walczyła z pokusą jedzenia lukru i posypek.
Cwaniackie spojrzenie z lukrowym wąsikiem :-)
Gotowe
Przepis na ciasto:
500 g mąki
370 g miodu wielokwiatowego
4 łyżki cukru pudru
100 g sklarowanej margaryny bezmlecznej
2 łyżki oleju
1 łyżeczka proszku do pieczenia BIO
1/2 łyżeczki sody
2 łyżeczki przyprawy do piernika Kotanyi ( same przyprawy, bez dodatków i konserwantów)
1 łyżeczka cynamonu
Lukier:
2 cytryny
1 cały cukier puder (400g)
Posypki :
perełki czerwono - białe
perełki kolorowe
gwiazki żółte cukrowe
posypka kolorowa tradycyjna ( wszystkie z dobrze oczytanymi etykietami :-) )
Miód podgrzać i wymieszać z cukrem, olejem, margaryną i przyprawami.
Do gorącego miodu dodać połowę mąki i zamieszać. Po lekkim ostudzeniu dodać spulchniacze i wyrabiać dalej z resztą mąki. Przepis z trochę Innej Cukierni zaleca odstawienie ciasta na kilka dni, ja jednak nie mam na to czasu, więc pierniki po ostudzeniu ciasta wykrawałysmy z Zuzą od razy. Pierniki piec w temp. 180ºC przez 8 minut. Aby zrobić lukier trzeba wycisnąć sok z 2 cytryn i wymieszać z cukrem pudrem. Taki lukier jest gęsty, zasycha fajnie i długo się trzyma.
Mmm... Szkoda, że ze mnie taki leniuch i mi się nie chce pierniczków robić :P
OdpowiedzUsuńKochana ja dziś kolejną turę 60 piekę, bo nie wystarczy do świąt :-)))))
OdpowiedzUsuń